Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbierać kamyki po drodze. Już teraz porzuciliśmy Alchemię, bo wynaleźliśmy ten kamień, co wszelki kruszec na czyste złoto zamienia.
Tu na długie i szczegółowe wypytywania się Jan opowiedział najmniejsze okoliczności, towarzyszące przemianie metali. Leżące zresztą złoto zdawało się tego oczywistym dowodem.
— Czy mógł się kto spodziewać — rzekł Rogosz — aby on tak znaczną sumę w tej chwili posiadał, aby ją tak lekce ważył?
I z ust jego zniknął szyderczy uśmiech, a na czole i oczach osiadła chmura zazdrości.
W baronie uśpiona namiętność do Alchemii obudziła się w tej chwili z całą mocą. Wypytywał się Jana o najmniejsze drobiazgi, o wszystkie znaki tyle okrzyczanego w owych czasach przemieniania metali i, słuchając jego opowiadania, powtarzał z żalem:
— Tak! tak jest! ten człowiek niechybnie musiał widzieć cudowną przemianę, inaczej skądżeby wiedział, jakby zdołał opowiedzieć te cuda! — Moje poczucie nie zawiodło mnie! Sędziwój zdolny był do odkrycia tej potężnej sztuki.
I radość barona i jego przyszłego zięcia znikła. Prosta dusza służącego radowała się z ich udręczeń, bo szczere serce instynktem przeczuje nieszlachetność. On ją widział w po-