Strona:J. B. Dziekoński - Sędziwój.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie, nowy ruch zapełnił zamek. Na dziedzińcach i w zbrojowni porządkowano i czyszczono broń, próbowano koni, strzelb i pancerzy; rozwieszano chorągwie, zgoła czyniono widocznie przygotowania do wojennej wyprawy. Rozmaici ludzie krzątali się, zjeżdżali, coraz nowi przybywali, a wszystkich ożywiało jakieś niezwykłe zajęcie. W pokojach barona kilku pisarzy zajętych było jedynie przetrząsaniem papierów i odpisywaniem na liczne pisma, jakie nadsyłano. Jednem słowem zamek Wardstein stał się ogniskiem, punktem zebrania jakiejś wyprawy, której cel jeszcze pospolitym mieszkańcom zamku, nie był wiadomy. Cały zaś ten ruch spowodował Rogosz; z nim baron noce trawił na rozmowach i naradach przy zamkniętych drzwiach; on najwięcej listów wysyłał i na odebrane odpisywał. Ciekawszy jeszcze wieści mógłby od dworskich dowiedzieć się, iż baron tak wielce poważał Rogosza, tak do niego się przywiązał, iż zamiar miał oddać mu jedyną swą córkę w małżeństwo.
W czasie chłodnej i ulewnej nocy, do bramy zamkowej przyjechał Jan Badoski, służący Sędziwoja. Na wieży, na zwykły znak odezwała się trąbka, i po chwili wpuszczono go na dziedziniec. Pachołek odźwierny po krótkiej z nim rozmowie, udał się do barona i oświadczył, że obcy jakiś człowiek, z mowy znać cudzoziemiec, prosi o posłuchanie. Widać, iż pilną jakąś ma sprawę, ponieważ ofiarowanego sobie wedle