Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
94
JÓZEF WEYSSENHOFF

bilecik miał inny, dawniejszy zapach?
Podarłem go i rzuciłem, nie dając rozkołysać się wspomnieniom. Ciągłe to wahanie myśli między skrajnemi wątpliwościami utrzymuje mnie przy siłach, a sił mi wobec tego, co będzie, potrzeba. Gdybym zaczął płakać, wypłakał-bym chyba serce z siebie.
Muszę jednak do niej pójść, bo się czegoś domyśli.

Tegoż dnia wieczorem.

Choć termin spotkania z Valfortem dopiero za pięć dni, wyjadę jutro rano. Żebym ja mógł odwikłać się od czarów tej kobiety, zatrzeć jej ślad promienny