Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
73
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

Celinie, a jednak od tej świętokradzkiej myśli, przeklętej myśli, opędzić się nie mogę. Jej niedorzeczne pierwsze małżeństwo tłómaczyło-by ją poniekąd: mąż jej był nudny, starszy o jakie lat trzydzieści. Valfort kochał ją zapewne, kocha ją jeszcze. Wzajemne zachowanie się ich obojga nie jest takie, jak brata z siostrą: on jej nadskakuje, dogadza we wszystkiem, czołga się przed nią, — a ona widocznie dba o niego, zwierza mu się ze swych myśli i zamiarów. Skąd on wie naprzykład, że mnie trzeba unikać? — widocznie go ostrzegła. Trwa zatem między nimi porozumienie i stosunek... A jeżeli to był stosunek najpoufalszy, to teraz