Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
63
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

uporczywie swych gości z gorączkowym jakimś naciskiem. Wiem naprzykład, że nie dba o starą pannę Kardynowską, bo ta nudzi wiecznem opowiadaniem, jak ten i ów się w niej kochał, albo jeszcze kocha, podczas gdy ona wie, że miłość ziemska i t. d., — a właśnie tej pospolitej i kwaśnej dewotki uczepiła się Celina, jak deski ratunkowej.
— Moja kochana pani, zostań jeszcze, powiedz, jak tam idą wasze sesye dobroczynne, czyś się pogodziła z prezesową? — a ksiądz Rafał czy was nie opuszcza?
Widocznie nie chciała Celina zostać ze mną sam na sam. Przyszło znów parę osób, na krótko; wyszli nakoniec wszyscy.
Nie zaczął-bym może rozmowy