Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
38
JÓZEF WEYSSENHOFF

Znowu, to jest, że... pani powinna-by już mieć dosyć tego... to jest, że...
— Już rozumiem: pan go ma dosyć. Więc chce pan, żebym tańczyła z kim innym?
— Jak pani woli.
— Choć już przed ślubem zaczyna mnie pan tyranizować, ustępuję — nie dam kotyliona Alfredowi. Jesteś zadowolony?
— Moja najdroższa!
Rad byłem oczywiście, ale i nierad z siebie, żem Alfreda wyłączył z listy kandydatów, a tem samem podkreślił. Nie chciałem tego.
Byłem już dawno w salonie Falkiewiczów, rzucając raz po raz okiem na drzwi przedpokoju, aby nie stracić widoku wchodzącej