Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
176
JÓZEF WEYSSENHOFF

wybadać, czy ona czuje moją skruchę, mój żal serdeczny i miłość, której, mimo konieczne na teraz zerwanie zaręczyn, zabić w sobie nie mogę, — a ona...
Zaczęła mówić, jak dba o moją opinię, o przyjaźń, o ciepłą, prawdziwą przyjaźń.
— Pani całą moją duszę masz na usługi: są w niej wszystkie uczucia, jakich możesz zapragnąć. Tylko ja teraz pojadę daleko...
— Dokąd pan jedzie?
— Może do Indyi? może tylko do Włoch? gdzieś po spoczynek.
— Będzie pan pisał do mnie stamtąd często? Proszę.
I ona teraz wyciągnęła do mnie ręce, podając naprzód prześliczną kibić i oczy przymilone łzawo i usta otwarte cierpiącym jakimś