Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
175
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

— To jest, że mi pan proponuje uciec do Ameryki?
— Tego ja znowu nie rozumiem.
— Bo przecie tutaj nie mogę wyjść za mąż za pana po tym pojedynku...
Puściłem jej ręce i nie odpowiedziałem nic.

Miała najpospolitszą słuszność, — alem ja nie tej czekał odpowiedzi. Przypomniała mi prawa »naszego świata«. Te nie zajmują się pragnieniami pojedyńczych serc, ani sprawami prywatnych sumień, strzegą tylko, aby publiczna przyzwoitość była zachowana. Tylko te prawa są dla mnie, w porównaniu do innych, kamykiem na drodze, a dla niej murem, ograniczającym jej świat. Ja chciałem