Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
171
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

ze mnie dumna? Czy czułaś się powołaną do mego uszczęśliwienia? Nie. Tak ja ciebie kochałem i takiej od ciebie chciałem wzajemności — dlategom był szalony.
Pierwszy raz w życiu mówiłem tym tonem. Celina, trochę zdumiona, przybladła; oczy jej nabierały coraz więcej blasku. Ja ciągnąłem dalej mniej więcej w ten sens, idąc za chwilowem natchnieniem, bom już dawno zboczył z wykreślonej sobie drogi:
— Może się pani zdaje, że grubo wykraczam przeciw światowym zwyczajom? I mnie się zdaje, że gdyby cały świat był, jak ja, był-by bardzo przykry, nawet niemożliwy. Pani by wtedy nie lubiła świata.