Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

senne mają w sobie jakąś dziewiczość, jakąś młodą zalotność do słońca.

W takiej ciszy i świeżości miękło mi serce i podróż tę wolną, rozmarzoną, chętniebym przedłużył. Ogarnął mnie romantyzm chwil przedostatnich, tych, które obiecują więcej, niż rzeczywistość przyniesie. Ale ujrzałem przed sobą wzgórek i krzyż pomiędzy płaczącą brzeziną.
— Już tylko krzynkę pod górę, zobaczy pan zaraz Prądniki.