Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
141
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

szumi, a przed oczyma znajome widoki stają mętne, nie moje. Nawet blask słońca wydaje mi się mniej jasnym. Nie jest to wcale frazes.
Rozumiem teraz, co znaczy ludowe nasze przekleństwo: niedoczekanie twoje!

Dnia 13-go kwietnia.

Kiedy słnżący hotelowy przyniósł mi dzisiaj list z poczty, nie śmiałem go zrazu otworzyć i zamknąłem oczy. Może mój los się rozstrzygnie? Może chce mnie zobaczyć, albo skazuje mnie na wieczne wygnanie? Spojrzawszy na kopertę, nie poznałem pisma Celiny. Wpadłem w dziecinny gniew i był-bym list podarł, gdy-