Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
121
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

jedną, ale trzy noce. Musiałem nawet szukać pieniędzy przed pojedynkiem i dlatego prosiłem o zwłokę.
Rzeczywistość cała oświetlona stanęła mi teraz przed oczami, a obok niej równoległa błędna droga, przebyta przez moją wyobraźnię. To jasnowidzenie, które wczoraj mogło być dla mnie zbawieniem, stało się dzisiaj męczarnią.
Błysnęła mi jednak nadzieja: może on żyć będzie, a ja do zachwianego szczęścia, do nieskalanych przez nic, jeno przez moje szaleństwo, ideałów jeszcze powrócę? I rozpaczliwie uścisnąłem Alfreda, a on uśmiechał się łaskawie. Ale zaraz osłabł i bandaże po raz drugi zaczerwieniły się