Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
109
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

być w Warszawie, jeżeli na mój telegram Celina odpowie. Może coś litośnego odpowie, może zrozumie, że zraniona ogromna miłość tłómaczy szaleństwo i zbrodnię? Wyznam jej wszystko tak szczerze, z taką błagalną skruchą i pokorą, jak tu przed samym sobą.
Już w nocy przed owym dniem widziałem prawie jasno, na jaką błędną zabrnąłem drogę. Nad ranem położyłem się i zasnąłem, ale snem niepożywnym, pełnym wspomnień owej mglistej, strasznej nocy, kiedym spotkał wymykającego się z hotelu Alfreda. Ranek też był mglisty. Gdyśmy dojechali do przeznaczonego miejsca z moimi sekundantami, nie było z przeciwnej strony jeszcze nikogo.