Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
104
JÓZEF WEYSSENHOFF

Upoważnia mnie do tego tylko zaśniedziały paradoks, oparty na konwencyonalnych przepisach o honorze, którymi gardziłem zawsze, poddając się im, bom nie dość silny, aby walczyć z wielmożnem głupstwem. Wobec blizkości śmierci słabnie nademną nawet ta potęga więzów światowych, i pytam się o większe prawa i większe zagadnienia.
W tej chwili nienawiść nawet mnie opuszcza i myślę, czy Valfort nie jest tym człowiekiem, stworzonym dla szczęścia Celiny, tym wesołym, lekkim duchem, dostrojonym do jej natury? Może, zabijając Alfreda, zabiłbym jej szczęście?
Śmieszny jestem; poświęcać siebie nie warto i to dla tych,