Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
102
JÓZEF WEYSSENHOFF

Miałem w głowie mnóstwo listów, a nie napisałem żadnego, oprócz do matki. Tej spowiadam się szczerze, chociaż zasłaniam ciągle Celinę. List dostanie matka tylko w razie mojej śmierci; ale, choć jej oddany zapewne nie będzie, marzenia tej kochanej kobiety o mojej przyszłości spełzną tak samo na niczem, jak gdybym umarł nagle. Umierać będę powoli w jej opinii, w jej nadziei... nic mi się już w piersi nie pali.
Do Celiny napisać? Jak i po co? Wyznać jej raz jeszcze, że ją kochałem jedyną w życiu miłością, że ją kocham mimo wszystko... Mimo wszystko? A czy ja mam istotne prawo czynić jej wyrzuty, czy ja nie oszalałem, czy ja właściwie co wiem? To jest męka