Strona:Józef Weyssenhoff - Zaręczyny Jana Bełzkiego.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
101
ZARĘCZYNY JANA BEŁZKIEGO

złem obecnem się nie zraża, usuwa je tylko całą siłą, wiedząc, że po fali w głąb nastąpi fala w zwyż, i woła: »może my zginiemy, ale będzie lepiej«.
Récan mówi mniej i zajmuje się praktyczną stroną wyprawy; gospodaruje w garkuchni, gdzieśmy stanęli, prowadzi poszukiwania w archiwum kościelnem, pozorując nieźle nasz pobyt w obcem miasteczku, pilnuje naszej żywnoci i hygieny — i umie potem z tego dziwnego gospodarstwa wydobyć efekta komiczne, wykrzesać ze mnie nawet iskrę wesołości.
Ale wieczory spędzam sam. Trzeci to dzisiaj i ostatni w tych warunkach, bo jutro o 8-mej zrana stajemy na mecie.