Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - W ogniu.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   145   —

naprzykład hrabia Szafraniec, albo tu obecny hrabia Heydenstein?
— Wybaczy szanowna pani, że na to odpowiedzieć nie mogę. Najprzód, właśnie nad tem toczą się dopiero narady.
— Rozumiem, że wyborami nie kieruje się z absolutną pewnością, ale musicie przecie wiedzieć, do czego dążycie.
— Owszem, wybory są zupełnie w naszych rękach, oprócz może paru okręgów.
Kostka powiedział to silnie i spokojnie, aż zadziwił słuchaczów. Obca siła, o którą się oparł, wzmacniała jego twierdzenie kategoryczne.
— A więc?
— A więc, szanowna pani, przejdą zapewne sami, jak ich pani nazywa — »szowiniści«.
— To byłoby wielce niepolityczne i »źle widziane« — odrzekła pani Ostrzeszewska z naciskiem.
Heydenstein znowu próbował naprawić skrajne nieporozumienie:
— Nie, Tolu; nie chciej znowu przedstawiać swego stronnictwa jako tak bardzo »intransigeant«. Miewaliśmy przecie wspólne narady, z których się okazało, że wszyscy jesteśmy zasadniczo zgodni, a różnimy się tylko w zapatrywaniach na sposoby wykonania. Doszliśmy nawet, jak zapewne pamiętasz, do pewnego układu. Tam, gdzieby nasze współzawodnictwo mogło wywołać rozstrzele-