Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   26   —

skupiają się około osoby i siedziby Hieronima Budzisza. W ciągu rozmowy coraz nowe czyniono odkrycia.
— To mówisz, bracie dobrodzieju, że ruch litewski trzeba także zobaczyć tam, gdzie czyni największe postępy, około Wiszun?
— Ja mówię, że mieszkamy pośród ludu czysto litewskiego.
— Więc gdzie najwięcej ludu litewskiego, tam i najgorętszy ruch być musi?
— Lud jest, ale ruchu to jakby nie było. Ot, jaka sztuka.
— Więc pan jest zdania — odezwał się Kazimierz — że ruch mlodo-litewski jest wywołany sztucznie?
— Wieleby o tem gadać. Obaczycie na miejscu. A już najlepiej to wam opowie moja córka.
— Zajmuje się ludem?
— My zawsze z ludem. Tylko, wiadomo, młodzi po swojemu...
— Pannę Aldonę zostawiłeś w Wiszunach?
— Jest ze mną w Wilnie. Chodzi po mieście i robi pokupki.
— A tożbyśmy pomogli! — zawołał wesoło Apolinary, podczas gdy Kazimierz wstał z krzesła i spojrzał przez okno, aby ukryć napad śmiechu.
— Jej pomagać nie trzeba; umie sobie radzić. Wróci do domu, gdy skończy... »zakupy« —