Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   308   —

— Bajki. — — Do klasztoru wstępujesz Krysia, słyszałem?
— A to co znowu?! Ksiądz Antoni ofiarował mi mieszkanie na pewien czas. Potem... nie wiem jeszcze.
— Dobrze zrobiłaś, Krysiu, że uciekłaś z Rarogów. To morowa buda.
Krystyna uśmiechnęła się, lecz zmieniła przedmiot:
— Cóż to wy tak długie w tym roku macie wakacye?
— Ee! — machnął Miś — dogonim.
Znowu on zapragnął mówić o czem innem.
Zapytał z wielką powagą:.
— To Kazio mieszka w miasteczku?
— Jaki Kazio?!
— No pewno, że nie Chmara pułkownik, ale Rokszycki. Widziałem go tylko co: piją z Benem Chateau-Ponikszta i zakąsują żydowską kiełbasą... A pułkownik podobno w łeb sobie palnął, że dostał od ciebie kosza.
Krystyna mieniła się na twarzy, ale spostrzegłszy prędko, że Miś bredzi, byle tylko nazwać parę osób i złowić wrażenie, jakie jej sprawiają te nazwiska, rzekła prawie gniewnie:
— Przestań! odwykłam już od tych dowcipów.
Miś spoważniał niby, chwycił się za prze-