Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   255   —

gorzej walczyć, nie znając przeciwnika. Ja dodam: trzeba i swoje wojsko uformować, zanim się je rzuci do walki.
— Co też wuj ma za wojowniczą naturę? Wszędzie zaraz walka!
— Takim się już urodziłem, mój kochanku... albo stałem się takim z biegiem czasu.
Pan Apolinary uśmiechał się do postawy, którą przybrał. Wtem się zadziwił zdaniem Kazimierza:
— Lepiej pracować w swoim kierunku, niż zwalczać pracę cudzą, choćby nieprzyjemną. Konkurs pracy — to najwyższe zadanie.
Budzisz aż się zachłysnął:
— Skądże to takie wysokie poglądy?
— Mówię, co myślę.
— A jeżeli cudza praca jest wręcz przeciwna mojej?
— To ją przeprzeć siłą i wytrwałością, nie obelgami i krzykiem.
Budzisz ledwie się nie obraził; wolał jednak otulić się w powagę swego doświadczenia.
— Gdybyś chciał działać na Litwie, Kaziu, lepiej zawsze poradź się mnie, albo, w mojej nieobecności, choćby Pasterkowskiego.
— Pasterkowskiego — nie, w każdym razie. Zresztą ja nie mam zamiaru działać; może będę kiedyś tu pracował...
Pan Apolinary pośpieszył odrzucić rozmo-