Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   192   —

— Et, gadasz znowu! I Aldona, dobrodzieju mój. Szukaj takiej po świecie.
— Namyślę się.
— Namyśl się, Kaziu. Małżeństwo to nie miodowy miesiąc, chociaż co tam za miody w Wiszunach! (cmoknął). A przytem wszystko w kupie: bo i akcya przeciwko litwomanii. Utile cum dulci, całą gębą, dobrodzieju mój!
— To wuj nie widzi potrzeby żadnej akcyi w Rarogach? Może nawet i trochę ważniejsza?
— Choćby i była, cóż z tego? Ożenisz się z jedną z Chmarzanek?
— Tegoby jeszcze brakowało!
— Więc widzisz, pomyśl dobrze, Kaziu.
— Pomyślę i naradzę się z wujem — rzekł Kazimierz na odczepne.
— O! tak mi gadaj, Kaziu drogi! Poznasz to kiedyś: pan Apolinary do rady jedyny.