Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   162   —

zum. Zbogacić się i należeć do sfer panujących — to cnota. Wszystkie dawne zasady, oparte na miłości, poszły w pośmiewisko. Czy pan tego nie zauważył wszędzie: w życiu, w książkach?
— Jest tego dużo. Ale są i inne prądy, najnowsze. Budzi się sumienie świata.
— Gdzie, panie? Czy pan wie, gdzie ono się budzi? Chodźmy tam, gdzie się budzi sumienie!
Mówiła bez uśmiechu, dziecinnie pragnącemi, a jednak namiętnemi ustami.
— Pójść tam nie można, bo przecie niema na świecie jakiejś określonej kolonii ludzi lepszych, tylko w krew ogółu przesączają się pierwiastki odżywiające i przerabiają świat. Kiedy sami w sobie czujemy oburzenie na zło i gorące pragnienie zmiany, to już symptomat, że życie przyszłe zwycięża zgniliznę dzisiejszą.
Krystyna słuchała z przejęciem. Gdy skończył Kazimierz, rzekła, zatrzymując się w przechadzce:
— Panie! pan dopowiada rzeczy moje — tak mi jasno się czyni. — — Jabym mogła także coś objaśnić z rzeczy tutejszych, w czemś pomódz — a pan mnie!
Wyciągnęła do niego obie ręce.
W tej chwili posłyszeli dość kwaśny, choć udający swobodę głos księżnej: