Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Unia.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   103   —

nierza i mankietów nosił, przy fraku, karbowane batystowe kryzy, a na nogach miał lakierowane pantofle ze srebrnemi klamrami. Głowa przypominała Gustawa Adolfa w humorze po wygranej bitwie. Musiał to wiedzieć pan Gotard, bo postrzyżenie włosów i różne akcesorya stroju były bardzo szwedzkie.
Już przy wieczerzy zauważył go pan Apolinary i przepijał do niego sympatycznie, gdyż pan Gotard rozhulał się, prawił toasty wierszem i skupiał na sobie uwagę towarzystwa. Mówił wszystkim mężczyznom »ty« i wszystkich zniewalał ogarniającą wesołością.
Wkrótce urwały się tańce. W towarzystwie, złożonem przeważnie ze starszych, młodzież nie czuła się dość swobodną. Miś i Beno, choć pokrzepiali się ciągle z butelek, ukrytych w sąsiednim salonie, doszli zaraz do wniosku, że nie dla nich ta zabawa.
— Nudna buda! — rzekł Beno do brata. — Chodźmy do piekarni.
Damy chodziły po salonach w mniejszej lub większej asystencyi; próbow ano wyjść do ogrodu, ale było chłodno i pochmurno. Wieczór powszedniał coraz bardziej, zwłaszcza, ze urządzono partyę winta dla marszałka Wiliaszewa, około której rozsiadło się dużo mężczyzn.
Ale nagle ten zasypujący dzień drgnął wyborną muzyką, tak częstą na Litwie. Nie grał