Strona:Józef Weyssenhoff - Syn marnotrawny.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   26   —

nadto uśmiech trochę gorzki, jakby pamiętający ciężkie przedsmaki i smutne obrzaski rozkoszy.
Ktoś powracający z Londynu widział pana Tadeusza i opowiedział Dubieńskim, że stryj znacznie posiwiał. Wywarło to wrażenie w Chojnogórze. Szron był rękojmią stalszych zamiarów, chłodniejszych zapatrywań i wróżył o przyszłem, daj Boże, najlepszem porozumieniu między krewnymi.
— Wiecie, moje dzieci — odezwał się pan Maciej z rozrzewnieniem — już i stryj Tadeusz siwy... A młodszy ode mnie! Już starość nadciąga...
Terenia, naówczas młodziutka mężatka, zaprotestowała żywo:
— Papa jest zawsze młody i najładniejszy.
Przez kilka miesięcy stryj Tadeusz był przedmiotem najmilszych rozmów; zapomniano mu dawnych wybryków, przebaczono, jak chrześcijanom przystało. Był niem al wielkim człowiekiem, bogatym i siwym.
Ale ów stryj zagraniczny przeznaczony był widać na udręczenie pana Macieja. Nadeszła bowiem wiadomość piorunująca: Stryj ożenił się.
List własnoręczny oznajmiał o dokonanym fakcie. Ożenił się z Estellą Varicot, »świętą kabietą« podobno, ale śpiewaczką teatralną. Zamieszkał w Paryżu, znowu we własnym domu, tym razem jednak gazety nie uznały za potrzebne odtwarzać go w swych illustracyaoh.
Po tym wypadku stryj Tadeusz był na indeksie w Chojnogórze, zwłaszcza, gdy stwierdzono istnienie córki, Estelli Dubieńskiej, której wiek stanowczo nie zgadzał się z datą ślubu ojca.