Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   357   —

odmienny, albo, jeżeli masz bohaterskie serce, zaboli cię ono od walki z tym światem, do którego krwią i duszą należysz. Twe serce stworzone do szczęścia, nie do walki.
A Halszka patrzyła ciągle zawiedzionemi oczyma.
— Ciebie nęci zabawa, szum życia, towarzystwo ludzi bez troski. Przypomnij nawet, coś pisała w liście.
— Tak było daw niej; zmieniłam się od czasu tej choroby. Ja sercem przechorowałam cały ten czas.
— Boś dobra, szlachetna, bo czułaś, żeś mi sprawiła ból, i teraz chcesz go nagrodzić. Nietylko spłacony jestem, ale dłużny ci na zawsze. Jednak pójść razem przez życie nie możemy.
— Więc i pan byłby ze mną nieszczęśliwy?
— Najdroższa! W takich chwilach i wobec pani, która mi jesteś pierwszą istotą na ziemi, nie wolno ukrywać prawdy. Tyś jest rozkoszą, A ja ciężką pracą I nawet zgoda między nami byłaby dla obojga bolesna.
— To myśli pan, widzę, żem go nie warta?
— Pani! Nie pognębiaj mię takiemi słowami. Zrozumiej, co staram się powiedzieć. Dać szczęścia nie możesz skromnemu pracownikowi, boby go to szczęście zabiło.
— Więc chyba pan radzi, żebym wyszła za Adama?
Dołęga wstał i przeszedł się po pokoju.