Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   356   —

zdolny wymówić tego, com powiedział, gdybym dla ciebie nie pragnął szczęścia z cale] duszy. Życie moje twarde jest i będzie, życie moje nie dla ciebie.
— Ale dlaczego? dlaczego?
— Bo chociaż jesteś najmilsza, najlepsza, zwykłaś się już z tą łatwością istnienia, w której wyrosłaś. I gdyby się stało to, czego chcesz dzisiaj, jutro byłoby ci podwójnie ciężkie. Możebyś wytrwała, ale w niepokoju, we łzach, w szamotaniu się samej z sobą Ja tego nie chcę dla ciebie, ja się do tego nie przyczynię.
Oczy Halszki tak serdecznie patrzyły przez łzy, z takim zawodem wymawiały Janowi jego niewdzięczność...
— Dziwny, dziwny człowiek, — powtarzała.
— Nie dziwny, tylko inaczej rozumiejący... Boże mój! Jak to powiedzieć? Dziękuję całem sercem za twą królewską łaskę, nie mogłem się nawet spodziewać. A jednak przyjąć mi nie wolno. Ja twojem życiem żyć nie będę, bo zadałbym kłam wszystkiemu, czem jestem; ty mojem życiem żyć nie potrafisz.
— Dlaczego nie mogłabym pójść za panem wszędzie?
— Nie pójdziesz, dziecko moje — polecisz. Ale ustaniesz w drodze. Zawoła cię twoja przeszłość, zawołają rodzice, krewni, wszyscy, których kochałaś, z którymi zżyłaś się od lat dziecinnych. I cierpieć będziesz nad tem, żem ja od nich