Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Sprawa Dołęgi.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   220   —

Zellerowi; ale po drugiej stronie obok księżnej kto ma usiąść: Zbązki czy Reckheim? Kto m a kogo prowadzić do stołu? Reckheim już wczoraj otrzymał pierwsze miejsce... Stanęło na tem, że Zbązki poda rękę pani Gnińskiej i usiądzie przy pani domu; książę Janusz poprowadzi panią Kostkową; Reckheimowi przeznaczono pannę Temirę i ułożono resztę, poczem długi spis tej kombinacyi powierzono Marsowiczowi.
Burgrabia prosił, aby mu wolno było w dniach tych uroczystych objąć zaniechane już dawno funkcye. Wyprostował się, jak mógł, w swym staroświeckim fraku i, ująwszy wielką laskę w rękę, celebrował. Przedstawił go najprzód książę Janusz hrabiemu Zellerowi, jako starego przyjaciela domu. Zeller w lot zrozumiał, że trzeba mu podać rękę Marsowicz skłonił się nizko, dotknąwszy końcem palców podanej dłoni. Poczem chodził po sali, obwieszczając każdemu kolejno:
— Jaśnie oświecony książę zechce poprowadzić do stołu jaśnie wielmożną hrabinę... i t. d.
Muzyka ozwała się na tarasie i orszak przeszedł param i do sali jadalnej.
Mimo wszelkie starania, więcej było mężczyzn, niż kobiet przy stole, to też w jednem miejscu skupiło się kilka fraków koło siebie; do liczby tych nieparzystych należał Dołęga i obok niego siedzący Andrzej Zbarazki. Jan był bardzo rad z sąsiedztwa, wolał je znacznie od obowiązku bawienia jakiejś trzeciorzędnej, nieznajomej pani. Przedstawił się