Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   163   —

niami po wyższe szczęście, nawykła do rojeń niedościgłych dla pospólstwa i we snach przestała być pospolitą. A tu ciężka łapa stryja-kłusownika trzyma ją przy znienawidzonej chłopskiej doli — gorzej jeszcze bo miła ręka panicza nie raczyła wyciągnąć się do niej szczerze i przychylnie, choćby na krótki uścisk, choćby na tę noc! — —
Gdyby kto chciał wyspowiadać Warszulkę z tego, co czuła podczas nieszczęsnego odwrotu z chybionej schadzki, nie wydobyłby z niej zapewne słów żadnych. Albo powiedziałaby krótko, że żyć jej niemiło i chce umrzeć.