Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   162   —

nicznie. — Pan Bóg nie zagniewa się za tego szczura — — potrząsnął zabitym młodym zającem. — Ot, gdyby większy zwierz z Jużynckiego dworu ściągnął tu do ciebie, Warszulko, tak możeby i większy grzech przyszło się popełnić. Tylko jaby jego jutro nie jadł, a na polu zostawił.
— Co wy?! zwaryowali?! — zabełkotała przestraszona dziewczyna.
— Może ty, Warszulko, ale nie ja. Ja dobrze wiem, kogo czekałaś; jego szczęście, że nie przyszedł!
— Zostawcie mnie! — oburzyła się dziewczyna — już wy pewno sam »welnis« i znać was nie chcę!
Stryj-kłusownik zbliżył się jeszcze bardziej do bratanki i potężną dłoń położył jej na ramieniu:
— Znać ty mnie musisz. — — Z Łaukinisów jesteś, a ja z nich najmocniejszy. Piękna ty i do nas należysz.
Warszulka spojrzała ze strachem na stryja, którego dzikie oczy ciążyły na niej dotkliwie.
— Widziałem, kiedy płynęłaś. Piękna ty i silna.
— To innych przepędzacie, a sami podpatrujecie mnie w kąpieli? Ot, kiedy opiekun!
— Wiadomo. Jeżeli ja komu ciebie oddam, tak już swojemu człowiekowi i na wiek. — — A paniczom z tobą bawić się nie pozwolę.
Warszulka miała już na ustach wyznanie, że jej zabawa z Jużynckim paniczem to całe jej życie i szczęście, że zakończyć się może pięknie, jak między Stanisławem i Janielką. Ulękła się jednak dzikiego stryja i zamilkła. Wzruszyła tylko ramionami.
Ale chytry wyga przejrzał dziewczęce serce i rzekł ponuro:
— On zdradziecki Polak; on się z tobą nie ożeni.
Drgnęła dziewczyna i, nie pożegnawszy się ze stryjem, rzuciła się szybko w drogę, ku domowi, prawie biegnąc.
— Radzę ja tobie nie zawrócić do Jużynt. Ja w nocy widzę, jak ryś — zawołał za nią Łaukinis.
Szła, gnana biczami przekleństwa, w tę noc przygotowaną na wesele dla szczęśliwych, na męczarnie dla upośledzonych. Gdyby deszcz smagał i biły pioruny, lżej byłoby nieść chłopską dole przez zasmuconą ziemię. Ale w cudownej nocy księżycowej każdy cień wyciągał miłosne ramiona, każdy zapach mroczył upojeniem — i to przeciwieństwo między panującą w przyrodzie rozkoszą a poziomym losem bezsilnego dziewczęcia wydało się Warszulce nieznośnem. Sięgnęła już pragnie-