Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pobiegła przez rżysko, schyliła się, wyprostowała, i już spokojnie zaczęła się zbliżać, chrupiąc ciężkimi butami.

— Ej, Warszulka, nie chodź ty po nocy, bo ciebie »welnis«[1] rogiem ubodzie, tylko, że ja przeciw niemu mam święconą kulę w lufie.
— Stryj Łaukinis!
Lubiła dawniej Warszulka tego włóczęgę, bo ją zabierał z sobą na różne ciekawe łowy, ale w tej chwili uczuła do niego nienawiść. Pasmo rojeń najmilszych, choć trwożnych, przerywał jej natrętny opiekun, zdeklarowany przeciwnik tych rojeń. Podparła się hardo pod boki.
— A mnie czemu nie wolno kąpać się w jeziorze? To wam wstyd strzelać po nocy i jeszcze w niedzielę!

— A taki i w poniedziałek jeść trzeba — zaśmiał się Łaukinis cy-

  1. Dyabeł litewski.