Strona:Józef Weyssenhoff - Soból i panna.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   141   —

— Ot, opowiadanie! umyślnie koso do wyspy płynę i strzelam, a on mnie strofuje! Muchy pewno pobrzękiwały wam nad uszami.
— Znam ja się na brzękach — śmiał się dalej Michał — nie darmo dostałem śruty w bok i w ramię...
— Co mówisz?! — rzekł ksiądz, blednąc.
— Ej, nie dzisiaj! — przeszłej zimy.
— Tak czemu bredzisz?! — zawołał znów gniewnie proboszcz.
— Swoją drogą śruty tu koło nas gwiznęły. Od wody, licho wie, jak się czasem śrut odbije.
— Licho wie, a ja wiem lepiej, że, kiedy strzelam, śrut prosto sypie, nie w obręcz — odpalił proboszcz i siedział na dubicy osowiały.
Rajecki chciał go udobruchać:
— Może księdzu ten nurek potrzebny?
— Wiadomo! dawno już takiego na mufkę pani Kupściowej obiecałem. Przednie futro...
— To proszę go sobie zabrać.
Po krótkiej certacyi stanęło na tem, że ksiądz posiadł pięknego nura, co mu osłodziło poprzednią konfuzyę. Stary myśliwy powinien był bowiem strzelać jeszcze ostrożniej, a zwłaszcza wiedzieć, że nura na gładkiej wodzie nikt na daleką metę nie ustrzeli, bo baczny ten i zwinny ptak umknie zawsze pod wodę, zanim śrut doleci. Michał zaś oddawał niechętnie wielkiego nura, gdyż miał zamiar dać go do wypchania i dołączyć do zbioru trofeów, zdobiących przedpokój w Jużyntach. — Niepodzielną radość będzie miała jedynie pani Kupściowa na przyszłą zimę.
Ksiądz Stulgiński chętnie przyjął ofiarowane przez Rajeckiego manierkę z wódką i prowianty, ale przekąsił szybko, nie wysiadając z dubicy, bo dużo jeszcze brakowało mu kaczek do dwóch tuzinów, potrzebnych na odpust w Ucianach; miał dopiero siedm. Śpiesznie więc zaproponował plan dalszego polowania.
— Ty, Misiutku, pozostań na swoim brzegu Jużynckim, a ja pojadę po przeciwnym.
— Oj, księże proboszczu, bliżej domu ja już tak dokładnie przetrząsłem trzciny i tataraki, że chyba jakaś starka jałowa albo kaczor desperat tam zabłądzi.
— To mnie tam chciałeś wysłać? — zapytał ksiądz Stulgiński z uśmiechem, który usiłował być przenikliwym.
— Wcale nie, ale zmieścimy się obaj na tamtym brzegu. Ile tam