Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   79   —

wszelkie zagaście dla jednego wielkiego płomienia. Kto pożądał skarbów i zbiorów, ma ich zaniechać, a pragnąć Ojczyzny wolnej. Kto ukochał nadewszystko żonę, odsunie ją z pierwszeństwa, ukocha zaś przedniem miłowaniem Ojczyznę wolną. Kto się oddawał całkiem naukom i sztukom, niech się im odbierze, a duszę odda Ojczyźnie wolnej. Taka modlitwa, która czynem jest i płomieniem nie gasnącym, przebija Niebiosa. I przychyli się do niej Pan, a wyciągnąwszy do nas prawicę wszechmocną, wydźwignie naród z otchłani nędzy i mroków ku światłości radosnej. Którą abyśmy rychło ujrzeli, módlmy się, bracia!

Przykląkł na krótko przed ołtarzem, potem zszedł ze stopni, mając widocznie jeszcze coś pilnego do wykonania, wkroczył w tłum, który mu błogosławił szmerem upojonym.
Tadeusz i Zofja rzucili się bez namysłu na spotkanie tego człowieka, który przemówił, jak głos Boga w ich własnych sumieniach. Szedł z nimi Celestyn zapatrzony na zakonnika nieprzytomnie. Ale tłum był ścisły i nieustępliwy. Powstawały już pomruki i pojedyncze Protesty dewotek:
— Nie pchać się! My tu pierwsze!
Aż zakonnik zauważył gwar, wzniósł głowę i ujrzawszy dążących do niego Tadeusza i Zofję, skinął im Podwakroć głową i wionął podwakroć ręką błogosławiącą. Oboje stanęli jak wryci i porozumieli się między sobą szeptem jednobrzmiącym:
— Poznał nas...