Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   78   —

...Nie złorzeczcie śmierci chwalebnej, ani sarkajcie na rany, albowiem podobało się Najwyższemu jeszcze krwi naszej zażądać do miary sprawiedliwości Jego. Bóg ujął w ręce złoty kielich krwi polskiej, a gdy pełen będzie po brzegi, Pan wojny i pokoju, Pan zagłady i życia rozleje tę krew kosztowną na wszystkie ziemie nasze i urodzi się z niej lud wolny wszędzie, gdzie kiedy był i władał, gdzie kiedy zamarł i czeka zmartwychwstania. A jako człowiek jeden sprawiedliwy przez drogi żywota cierniste idzie do chwały wiecznej, tak naród nasz przez mękę tę ostatnią przyjdzie do chwały na ziemi. I dziwić się nam będą narodowie, którzy nas mieli za umarłe, że powstaliśmy i kwitniemy, a katy nasze ukorzone zostaną przez wyroki Pana.
Nie bluźnijcie tedy wojnie, która na was nadciąga, bo ona Boża jest. Od Boga rosa żywiąca ruń chlebną i od Niego powódź zabierająca plony; od Boga płomień, który zapala domowe ogniska, od Boga też piorun zabójczy. A jedne i drugie nie ważcie się sądzić według dnia krótkiego, ani według bólu własnego, lecz wytężajcie rozumy, aby pojąć głos Pana gromowy na niebie, a cichy jako woń kwiatu w sumieniach waszych.
Nie rozumiejcie mnie zaś, że Pan Bóg wszystko za was zrobi i że bez waszej cnoty obejdzie się zbawienie narodu. Rozkazuje wam Pan być większymi od siebie samych w tym dniu przeznaczenia waszego. Pomnijcie tedy, że gdziekolwiek staniecie, cokolwiek mówić będziecie i poczynać, żołnierzyki z was Boże i synowie Polski! Módlcie się nie samym pacierzem, ale i czynem każdym i tchnieniem każdem i pożądania wasze