Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   72   —

— Żydy mówią, że będzie wojna ze wszystkimi Niemcami, bo Austrjaki to jedno z nimi plemię.
— Niewątpliwie tak będzie — potwierdził Sworski — i to lepiej, bo trzeba Niemców zbić na kwaśne jabłko, szczególniej tych z Berlina.
— Ktoby też tego nie chciał! — rozgrzał się Gruszczyński — Niemiec i wróg narodu i z Żydami zwąchany.
— Zupełna słuszność, panie Gruszczyński. — — A Niemców skąd pan znasz?
— Mało to ich po kolonjach, albo i w mieście tu? Dla siebie porządek trzymają, niema co mówić; ale żeby się który czem z katolikiem podzielił — nigdy. Chyba z Żydem. Jednym oni gadają językiem i jeden drugiego interes rozumie.
— To też właśnie. Niemców trzeba zbić, odebrać im ziemie polskie i miasta, które nam pozabierali: Kraków, Lwów, Poznań, Gdańsk...
Mieszczanin Konecki głową kiwał aprobacyjnie po każdej nazwie miasta, aż utknął na ostatniem:
— I Gdańsk to nasz?
— Jakżeż! polski port nad morzem. Jeżeli nasz będzie, bez cła będziemy wywozili zboże na okrętach do dalekich krajów przyjacielskich, do Francji, do Anglji.
— Można i Gdańsk... — mruknął Gruszczyński obojętniej, widocznie plany morskie były dla niego nowością. — Kiedy się taka kupa polskiego plemienia razem znajdzie i za ręce weźmie, to ci będzie siła, o jej! Niechno tylko nasampierw „cesarskie“ pobiją Niemca.