Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   44   —

bogactwa kortów, batystów, krawatów, trzewików i przyrządów gotowalnianych. Celestyn umieścił się w kącie i zajął dla siebie wyłącznie tylko długą, staroświecką kanapę, na której „spał bosko“, jak zapewniał. Mógł zamieszkać w sąsiednim, małym pokoiku, albo i zająć ten większy, gdyż oba dano przyjaciołom do wyboru, gdy razem przyjechali, ale Celestyn wolał być bliżej Adachny, gdyż twierdził, że jest tu na „jego odpowiedzialności“. Stosowało się to do wspomnienia, że Rewiatycki wyrobił koledze zaproszenie do Rudników, posiadając wielkie wpływy u pani Adeli. Za tę protekcję poczuwał się do przewagi nad kolegą i dawałby mu z pewnością buty do czyszczenia, gdyby tej funkcji nie podejmowała się miejscowa służąca. Korzystał też z bezpośredniej bliskości Celsjusza (tak go przezywał), czyniąc go ciągłym probierzem swych wdzięków, dowcipów i autoreklam, których następnie używał w szerszem gronie słuchaczy. Celestyn był delikatny, cierpliwy i, choć małomówny, dużo wiedział; był Adachnie często przydatny do korekty pomysłów oratorskich i literackich, był także nieskazitelnie wiemy w przyjaźni i dyskretny.
Przed godziną ósmą Rewiatycki, napół już wykończony w ubraniu, czesał starannie piękne włosy, o których jedna z jego wielbicielek napisała wiersz:

Klnę się na czarne lustro twej fryzury,
Żeś, jako Adam, pierwszy człowiek, który... i t. d.

Gwizdał przytem walca i kołysał lekko biodrami w takt melodji. Wesoły był; czynił konkurencję porannemu koncertowi ptaków, który wchodził przez otwar-