Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   457   —

kuńczy instytucji, którą powołamy do życia. Nie odmówi pan przecie swego udziału?
Gimbut skłonił się głęboko.
— Najprzód tedy cały pański projekt: uczelnia ludowa, oddanie państwu Sworskim kierownictwa pedagogicznego — będzie wykonany. Ale projekt umyśliłem znacznie rozszerzyć. — Więc założymy — oprócz szkoły elementarnej z internatem i szkoły średniej 4-klasowej — jeszcze szkołę specjalną gospodarstwa dla małorolnych. Na utrzymanie tych trzech zakładów przeznaczam cały folwark Nowiny.
— Cały folwark?! — przecie to mórg... ile?
— Około tysiąca, bo są i łąki i trochę lasu. Tyle potrzeba na urządzenie fermy wzorowej ze szczególnem uwzględnieniem potrzeb małych gospodarstw.
Dopiero teraz, objąwszy całą wspaniałość daru Linowskiego, Gimbut zdobył się na wymowniejszy odzew:
— Ot, są jeszcze Polacy w Polsce!
Linowski zniósł komplement łatwo; zaczął mówić z tem większem ożywieniem:
— Widzi pan, kochany panie dyrektorze: pomysł fermy wzorowej i szkoły rolniczej wysnułem z tej ogólnej zasady, że tak samo folwark, jak i kraj cały lepiej nadbudowywać i ulepszać, niż burzyć dawne urządzenia, aby na ich miejsce stawiać nowe. Chyba że dawne poszły krzywo, okazały się, nieużytecznemi, lub rozpadły się. Otóż w Nowinach istnieją zabudowania folwarczne w zupełnie dobrym stanie, i pola są w kulturze. To wszystko pozostanie z małemi zmianami, które już naszkicowałem. Koszt budowy szkół pokryję oczywiście ja sam, jako realny fundator.