Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   453   —

szowi zaproponować nagle dzierżawę, lub administrację rolną, a tem bardziej mieszkanie na komornem. Prezes Linowski zgodziłby się zapewne, ale Tadeusz nie przystałby na żadną z takich kombinacyj. — — Trzeba im dać jakąś znaczną i stosowną do ich uzdolnień pracę — Tadeuszowi i Zofji — a wtedy oni będą mogli przyjąć i materjalne dla siebie honorarjum. Tak powstał w umyśle Gimbuta projekt założenia w Nowinach uczelni ludowej:
— Zofja będzie tam miała piękny warsztat do zacnej pracy — — Tadeusz będzie jej miłującym doradcą, jak i dotąd — a chcąc może też pisać i swoje powiastki. Instytucja potrzebna w okolicy i jako wzór na dalsze strony. — A może dogodzić i ambicji Linowskich. — — Pomysł obywatelski, dobry, panie Dominiku — mówił Gimbut sam do siebie — tylko ci fortuny brak... Ale u Linowskich jest wielkopańska fantazja.
Obróciwszy projekt w głowie jeszcze wiele razy, Gimbut udał się do Inogóry ze sformułowaną propozycją.
Gdy przedstawiał tam projekt Linowskim gorąco, jasno i dokładnie, prezes słuchał go poważnie, z rosnącem ożywieniem i aprobacją. A pani Wela dała się unieść poprostu zachwytowi:
— Szczęśliwa, cudowna myśl, kochany panie dyrektorze! Przecie to dla wszystkich! Szkoła tak potrzebna, taka na czasie. I zbliżenie do siebie ludzi najlepszych. Sworscy ozdobią, podniosą, naszą okolicę. — — A jeżeli już mam mówić o sobie, ta kochana Zosia wpobliżu, na naszej ziemi, toć to dla mnie