Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/454

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   452   —

inspekcję fabryki, a wybierał się w pole, w przeciwnym kierunku, nie opowiadając się gościom. Oni też nie wypytywali go natarczywie, bo wiedzieli, że dyrektor skąpy jest w powiadomieniach o swych zamiarach niegotowych; dopiero plany wykonane chwalą go wymownie. Dla proporcji tylko i dla uniknięcia pozorów tajemnicy przebąkiwał, że chodzi mu o „niejakie transformacje budowlane, w których prezes Linowski może mu być pomocny.“ Jakoż w biurach fabryki, w oddziale budowlanym, jakiś nowy urzędnik wykreślał plany, do których Gimbut codziennie zaglądał.
Po wyjeździe gości rozwinął Gimbut działalność nietajoną już i energiczną.
Do ogrodu dworku dyrektorskiego dochodziły pola jednego z folwarków inogórskich, najbardziej oddalonego od pałacu, przeto może najmniej wyzyskanego pod względem wydajności rolnej. Jednak położenie tego awulsu wydawało się doskonałem na osadę samoistną. Zabudowania folwarczne leżały jeszcze bliżej od stacji kolei, niż Rudniki, w krajobrazie malowniczym nad rzeką Czarną. Dom rządcy, jak wszystkie budowle stawiane przez prezesa Linowskiego, odznaczał się dobrą architekturą, pociągał oczy swą fizjognomją wesołą, obrośniętą bujnym sadem. Ale folwark grał podrzędną rolę w państwie Inogórskiem i nosił pospolitą nazwę: Nowiny.
Na te Nowiny rzucił okiem dyrektor Gimbut, jako na miejsce osiedlenia się państwa Sworskich. Nie wspominając im o tem, starał się stworzyć nasamprzód warunki odpowiednie. Nie można było Tadeu-