Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




30.

Jeżeli wielu Polakom, osiadłym na ziemiach piastowskich, było ciężko żyć, a niepodobna weselić się, to przecie byli oni wysoce uprzywilejowani w porównaniu z nieszczęsną rzeszą tych Polaków, którym zabrano wszystko, co posiadali i kochali, a ziemia praojców usunęła się im z pod stóp, a zapach jedyny wspomnień młodości nasiąkł swędem zgliszcza i sromotnym zaduchem rozsiadłej na miejscach świętych tłuszczy.
Polacy mordowani, ograbieni, wyparci z Litwy Kowieńskiej, z Inflant Polskich, z Białorusi, z Ukrainy, poszli ogromną ławą nędzy i rozpaczy na Zachód, do pokrewnej Polski i w niej znaleźli niezbyt otwarte ramiona rodaków, jednak po mękach — przytułek. Szli bez jęków i złorzeczeń, przypadli w przygodnych kątach bez skargi — tak cicho, że gdyby jaki Polak amerykański nieświadomy migracji z lat ostatnich, zwiedzał szczegółowo oswobodzone ziemie Rzeczypospolitej i spotykał w nich „Kresowców“, sądziłby, że to jakaś warstwa inteligencji mniej przedsiębiorcza: upośledzeni krewni, rezydenci, może pasorzyty?...