Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   334   —

Stefan Łabuński poparł propozycję żony stanowczo i naturalnie. Literaci dziękowali ze szczerą wdzięcznością. Takim sposobem zawiązała się oblężnicza kooperatywa Łabuńskich ze Sworskim i Łubą.
Było to przedewszystkiem stowarzyszenie dla obrony życia. Bombardowanie nabierało co godzina rozmachu, bezwzględności i nie błądziło już naoślep po mieście, lecz sięgało celnie wytyczonych punktów. Dom Hruszewskiego, moralnego naczelnika Ukraińców, zapalony przez pociski, stał w ogniu, a nikt nie śmiał go ratować. Pomimo niebezpieczeństwa krążenia po mieście ulice zaczynały powoli napełniać się mrowiem ludzkiem pokłóconem pomiędzy sobą, gdyż strzały z broni ręcznej trzaskały coraz gęściej. Czy to bolszewicy północni wkroczyli już do miasta? czy podnieśli głowy miejscowi adherenci Bolszewji? — niepodobna było zrozumieć. Jednak ogień z za Dniepru prażył nieustannie i coraz goręcej. Ale i z innych stron można było spodziewać się postrzałów.
Pomnożone towarzystwo w mieszkaniu Łabuńskich zacieśniało się coraz bardziej do środka lokalu najbardziej osłoniętego murami; mieszkali już wszyscy w przedpokoju, w kurytarzach i w paru komorach bez okien. Tam jadali posiłek, gotowany już tylko z konserw i zapasów śpiżarnianych. Tam spali w ubraniach dziennych, o ile spać dawał straszliwy łoskot, który mechanicznie roztrząsał mózgi i nerwy.
Ciągłe podniecenie i natężona gotowość instynktu samozachowawczego sprawiły, że ludzie pozbywali się swych zalet towarzyskich, pierwotnieli, dziczeli. Nie słychać już było płynnej swady Sworskiego;