Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   238   —

Zatrzymano się dłużej. Sworski, po wpatrzeniu się, zauważył:
— Nawet zdaje się, że ta młoda osóbka podobna do córki Franciszka I-go, Charlotty...
— A co! nie mówiłem? — zawołał Gołowin z wielkiem ożywieniem. — A ten barbarzyniec Mołczaninow opowiada, że to głowa Diany de Poitiers. — Skąd tu Diana de Poitiers?!
Zwrócił się z wielkim ukłonem do Sworskiego:
— Teraz widzę, z jakim „amatorem“ mam do czynienia. Ja to wynalazłem po długich namysłach, a pan odrazu.
— Miałem szczęście zgodzić się z panem.
W tem lepszej komitywie zwiedzono drugi salon, nazwany przez Gołowina „holenderskim“ dla przewagi w nim tej szkoły. Tam znowu, z pomocą Sworskiego określono bardzo ładny obraz, przedstawiający młodą kucharkę między drobiem i jarzynami, jako starą kopję — może replikę? — z obrazu Jana Vermeer’a, znajdującego się w domu Sixów w Amsterdamie. Gołowin zanotował w pugilaresie zdanie Sworskiego.
Znowu szkoła włoska zajmowała sporo miejsca, ale tu Hornostaj, czy jego przodkowie nabyli duże, lecz nudne płótna Caracci’ch, zajmujące całe ściany. Jednak i tu autentyczny Bernardino Luini pięknie reprezentował szkołę medjolańską, a obrazek rzekomo Rafaela zdefinjowany został niedawno jako dzieło jego ucznia, Perin del Vaga.
— Proszę sobie wyobrazić — objaśniał Hornostaj — że obrazek ten uchodził przez długie lata za wątpliwego