Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   225   —

— Znam... ale nie widziałam go jeszcze w ułańskim mundurze.
Głos jej, zwykle roześmiany, nabrał głębszego, minorowego tonu.
Rewiatycki uznał za stosowne nie badać dalej. Zyskał sobie jednak większą opinję u młodzieży przez swój wesoły spryt i usposobienie hołdownicze dla płci pięknej.
Powiew Dnieprowy podniecał chyba umysły, bo chociaż nic nie było do czynienia na tarasie, gadano tu coraz żwawiej, pijąc kawę i konjak. Grupa starszych, porzuciwszy politykę, rozmawiała o różnych przedmiotach mniej drażliwych. Słuchano uważnie Sworskiego, gdy się rozgadał o polskiej beletrystyce i o zaniku produkcji literackiej od czasu wybuchu wojny. Sworski zauważył też z przyjemnością, że ci państwo dużo czytali i cenią naogół dorobki kultury polskiej.
— No przecie — notował sobie — chociaż polityka polska wydaje się tu słabo rozumianą, życie umysłowe i artystyczne swojskie jest w poszanowaniu.
Gdy zkolei zaczęto mówić o urządzeniu siedzib wiejskich tutejszych ziemian, stwierdzono, że liczba bibljotek, zbiorów obrazów i dzieł sztuki jest znacznie większa, niż w innych dzielnicach dawnej Rzeczypospolitej. Hornostaj okazał się sam biegłym bibljografem i zaimponował Sworskiemu wyliczeniem rzadkich druków, które posiadał. Cenny zbiór obrazów przewiózł do Kijowa, coraz mniej wierząc w bezpieczeństwo pałaców wiejskich. Zapraszał Sworskiego,