Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   211   —

i powołując nowych. Niedołężny rząd tymczasowy zgadzał się i na to, chociaż dawał po sobie pozory, że chce mieć wojsko i osięgnąć zwycięstwo. Kierenskij, który był już ministrem wojny, jeździł po szerokim kraju, od pułku do pułku, zagrzewał niby do męstwa, mizdrzył się do sołdatów nie gorzej, jak do naczelnego Sowietu, ściskał za ręce żołnierzy, sam dyrygował wojskowemi orkiestrami, wystrychiwał się na pajaca. „Niech żyje rewolucja!“ — tym okrzykiem kończył wszystkie swoje perory. Nikt nigdy nie usłyszał go wołającego: niech żyje Rosja!
Sworski nie miał już żadnych złudzeń co do intencji Rosji w tej wojnie. Jak pierwej, w r. 1915 zdradę Rosji knuli oficerowie rosyjscy, tak obecnie, w 1917, Rosja zdradzała sprawę europejską całym tłumem żołnierskim. Ogromna, choć postrzępiona i haniebnie bezwładna armja rosyjska słała się pod stopy tryumfalnemu pochodowi Niemców na Wschód, dając im okazję do „bohaterstwa“, a przedewszystkiem prowjant i możność tem silniejszej akcji na Zachodzie.
Co się działo na Zachodzie? — to było w Kijowie ówczesnym ciemną zagadką. Dochodziły jednak w najgrubszych zarysach wiadomości o wydarzeniach wojennych. Stany Zjednoczone Ameryki gotowały się do wzięcia udziału w wojnie przeciwko Niemcom! A ponieważ Niemcy już i tak nie posuwają się naprzód, a Francuzi nie oddają Verdun’u — zdawałoby się zatem... — rozumowali ludzie, pragnący pogromu Niemców. Głupstwo! — odpowiadali inni — łodzie podwodne niemieckie są tak liczne i sprawne, że nie dadzą flocie Stanów Zjednoczonych nawet oddalić