Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   212   —

się od brzegów Ameryki. Amerykanie nie zdołają przewieźć swych wojsk do Francji. Tylko patrzeć, jak się zacznie wielka, ostateczna ofenzywa niemiecka na Paryż.
Wśród bombardowania sprzecznemi argumentami ludzie najlogiczniejsi tracili głowy, a na ich obronę wymienić należy, że na całym Wschodzie, ogarniętym już, lub otumanionym przez Niemców, kursowały jedynie powiadomienia niemieckie, czasem diametralnie fałszywe. Jednak nigdzie chyba tylu Polaków nie uwierzyło w konieczność zwycięstwa Niemców, jak w Kijowie.
Bolało to Sworskiego, bo możliwości tej, jako identycznej z zagładą Polski, nie chciał dopuścić do rachuby. Ale gniewało go poprostu, gdy ktoś na zwycięstwie Niemców budował przyszłe istnienie i pomyślność Polski. Tam ta możliwość mogła ostatecznie postać w głowie Polaka; ta druga kombinacja świadczyła o zaniku instynktu rasowego.
Jeszcze w Petersburgu, gdy Sworski dowiedział się o akcie dwóch cesarzów, urządzającym minjaturową Polskę, pierwszem jego wrażeniem było uczucie obrazy. Takie propozycje czyni się tylko „mniej wartościowym“ narodom, które się chce oszwabić. Dzikim plemionom Afryki daje się kolorowe szkiełka za złoto i kość słoniową. Sworski znał zbyt dobrze Niemców berlińskich, aby przypuszczać, że Prusak może chcieć naprawdę wskrzesić Polskę, której stopniowe pożeranie jest jego zadaniem państwowem, paszą jego potęgi. Tylko pobity Prusak może uznać z konieczności Polskę wyzwoloną i niepodległą. Gdy jednak