Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   206   —

dniach zgasł Rodzianko — potem Guczkow — Lwow i inni. Rozżarzał się natomiast jaskrawym blaskiem Kierenskij. On jeden swą sprytną fakundą umiał do czasu uśmierzać supremacyjne zakusy Sowietu. Zjawiał się na ich zebraniach, referował, radził, mizdrzył się, czasami rozdzierał szaty i grzmiał:
— Powiedzcie mi nareszcie, czy z was obywatele wolnej Rosji, czy zbuntowane niewolniki?! Najjaskrawsze było przeciwieństwo zdań między Rządem, a Sowietem w zapatrywaniu na sprawę najpilniejszą: na wojnę. Rząd wszystkie swe humanitarne deklamacje kończył jednak stale okrzykiem: wojna aż do zwycięstwa! Sowiet zaś wołał o pokój natychmiastowy, „demokratyczny“, bez anneksji i kontrybucji“, właściwie bylejaki.
I dlatego szczególniej Sworski sympatyzował z Rządem.

Jak daleko od tych złudzeń był Sworski obecnie, siedząc w Kijowie, dokąd przyjechał podczas wiosny roku 1917, nie znajdując już nic polskiego do czynienia w Petersburgu!
Kijów podziałał na niego ożywczo. Pierwszy raz tu był i poił oczy widokami. Rozlany Dniepr sprawiał wrażenie morza, dochodzącego do górzystego miasta. Wiatr wiosenny hulał po górnych ulicach przetkanych świeżą zielenią. Na Kreszczatyku, Funduklejowskiej, Wielkiej Włodzimierskiej — głównych arterjach miasta — ludzie przechodzili raźnie, pełni projektów wesołych, kobiety strzelały ładnemi spoj-