Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   204   —

imiennym ukazem, nie przestała obiadować i zaczęła rządzić.
Zapamiętał Sworski na życie krwawe ciśnienie wyrazów, wypisanych czerwonym alfabetem na wystawie dziennika „Ruskaja Wola“ na Newskim:
Abdykacja Mikołaja Romanowa.
Olśnienie trwało dalej. Aresztowanie całego gabinetu ministrów — aresztowanie cara — zajęcie głównych więzień i gmachów publicznych — zaledwie kilka bójek między policją a zbuntowanem wojskiem — lekki deszcz ołowiu na mieście z kulomiotów policyjnych zasadzonych na poddaszach — zniecierpliwienie publiczności, która policjantów z poddaszy zrzuciła na bruki. — — Wszystkiego razem 600 ofiar — „Bezkrwawa rewolucja“!
I w przeciągu dni kilku nie było już ani czapki Monomacha, ani mitry patrjarchy cerkwi na głowie mocarza, ani miecza dowódcy armji przy jego boku, ani wokoło niego żadnych satrapów, dygnitarzy, dworzan — nawet gwardja przyboczna złożona niby ze sług najwierniejszych cara odstąpiła go bez zwłoki i przypięła do mundurów krwawe kokardy. Wyłuskany ze swych świetnych, lecz ciężkich przystrojów Mikołaj Romanow siedział cicho jak mysz pod ogromną miotłą Rewolucji.
Coraz idealniej rozwijał się dziejowy kataklizm. Prezes Dumy Rodzianko, tytan kilkudniowy, powołał rząd tymczasowy złożony z samych patrjotów, liberałów, szlachetnych socjalistów — książę Lwow — Milukow — Guczkow — Tereszczenko — Kierenskij. — — — Niewidziany, niesłychany zespół!