Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   175   —

Z tamtych zapasów powstanie nowy porządek świata. — Walka trwa ciągle równo natężona i nierozstrzygnięta.
Porównanie wielkich walk zachodnich z przewlekłem manewrowaniem nad Wisłą doprowadzało do rozpaczliwego wstydu żarliwszych z pomiędzy Polaków, którym związano ręce. Dogadzało tylko ospałym i tchórzom. Przez długi okres wisiała nad Polską ciemna noc zwątpienia i tępego oczekiwania losu.
Gdy nastało lato, atmosfera moralna zmieniła się i wszczął się ruch w umysłach ludzkich. Nadciągała bowiem pewność, że Niemcy wezmą Warszawę. Nadciągała bez bitew, bez jawnych układów; wynikała z obserwacji postępów armji niemieckiej i zupełnej bezczynności armji rosyjskiej. Było coś niewytłumaczonego w tych przewidywaniach i coś obrzydliwego. Komunikaty rosyjskiej kwatery głównej ogłaszały flegmatycznie, że Niemcy zajęli Łódź, Kutno, już i Łowicz i Sochaczew; że „na drogach“ ku twierdzom Modlina i Dęblina „ujawniono zbliżanie się“ znacznych sił nieprzyjacielskich; — — że broni się jeszcze Osowiec, ale już nieprzyjaciel zagraża linji kolejowej z Warszawy do Wilna. Wymieniano tam jakieś potyczki, ale nie próbowano nawet urzędowo zaprzeczyć haniebnej oczywistości, że kolosalna armja rosyjska leży gdzieś „na drogach“ do odwrotu i cofa się na wschód, gdy ją Niemcy o to poproszą kilku armatniemi strzałami.

∗             ∗

Przeświadczenie, że Niemcy już są tuż i zaraz zmieni się cała postać życia w kraju, powodowało mnóstwo