Strona:Józef Weyssenhoff - Noc i świt.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




8.

„Biały pociąg“ tak powoli sunął przez noc zamgloną, że zdawało się, jakby konduktorowie się pospali, a długi szereg pudeł płynął tylko resztką uprzedniego rozpędu. Nikt jednak nie spał w wagonach bez okien, napozór towarowych, z uchyloną gdzie niegdzie zasuwą. Pociąg sanitarny wyszedł wczoraj z Warszawy, przejechał w nocy przez Dęblin i, manewrując ostrożnie między pociągami wiozącemi wojska, wjechał już do ziemi Kieleckiej, gdzie od kilku dni toczyły się bitwy.
W jednym z białych wagonów jechał lotny oddział Polski, do którego przyłączyli się Sworski i Łuba. Obaj odróżniali się od reszty, starsi, ubrani po cywilnemu, z przepaską tylko Czerwonego Krzyża na rękawie, gdy reszta składała się z młodzieży w wieku uniwersyteckim, lub niewiele starszym, i nosiła mundury żołnierskie.
Kompanja, jak wszystkie polskie, liczyła zaledwie kilka tygodni swej historji. Należeli do niej wprawdzie niektórzy towarzysze zżyci z sobą ściśle przed początkiem wojny, ale w zabawach od wojny odmiennych: