Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   43   —

dnokręgi. Nareszcie zasnął tak twardo nad ranem, że omal nie przespał godziny, wyznaczonej na śniadanie.
Zerwał się, ubrał w uroczysty surdut i poszedł nawet do fryzyera, aby kunsztownie ułożyć przerzedzone włosy. Przedstawiciel winien dbać i o postać zewnętrzną, której okazałość niepoślednim jest czynnikiem przy działaniu na tłumy. Apolinary zaś coraz wyraźniejsze miał przeczucie, że pisano mu w przyszłości — działać na tłumy.
W osobnej, zamkniętej dla niepowołanych, sali restauracyjnej zebrało się już liczne grono przedstawicieli. Twarze poważne, nader rozmaite; długie, czarne, jednostajne chomąta społeczne. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że ci panowie jedzą i piją; na drugi — wzrok najmniej postrzegawczy stwierdziłby, że zasiada tu starszyzna i radzi. Gdy kto nawet rozstrzygał proste pytanie: »barszcz albo konsoma?« — widać było, że nie odzywa się zwyczajny gość restauracyjny, lecz personat, żywiący się nietylko chlebem.

Mniemał Cyneasz królów w majestacie,
Kiedy na rzymskie patrzał senatory,
Twój to jest obraz, zacny delegacie,
Wasz, bakałarze kraju, redaktory...

Niema już panegirystów! Trzeba sięgać aż do