Strona:Józef Weyssenhoff - Narodziny działacza.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   36   —

gdyż byli pod tym względem, krótko mówiąc, jak tabaka w rogu. Łaknęli zaś światła.
— Czy sąsiad-delegat znasz osobiście Gwiazdowskiego?
— Któżby go nie znał!
Oczywiście, ktokolwiek miał w ręku choć jeden rocznik polskiego pisma ilustrowanego, musiał znać lwią głowę naszego filozofa i matematyka, archeologa i poety, które to wszystkie charaktery skupiał w sobie, na podobieństwo Lionarda da Vinci lub Michała-Anioła, Joachim Sternstein-Gwiazdowski. Musiał znać choćby jeden wynalazek mistrza w dziedzinie nauk ścisłych lub oglądać przynajmniej w księgarniach liczne dzieła jego, cenione bardziej przez specyalistów, niż przez publiczność. Powinien był nawet słyszeć, że powstała już sprzeczka międzynarodowa o niemieckie lub polskie pochodzenie Sternsteina-Gwiazdowskiego, którą sam mistrz rozstrzygnął na korzyść naszą, drukując swe dzieła najprzód po polsku, z uszczerbkiem pieniężnym, a może też przeczuwając, że nigdzie na świecie nie będzie mu cieplej i sławniej, niż w Polsce. Lepiej obeznany z działalnością tego męża wiedziałby nadto, że Gwiazdowski zaniedbał ostatnimi czasy oczekiwaną swą pracę o drogach handlowych Greków i Rzymian przez ziemie słowiańskie, a przerzucił się do polityki bieżącej i w tej materyi ogłosił już kilka odezw, nacechowanych uniwersalnością. Z powodu zaś